Jeden przyzwoity set z Włochami to za mało. Polscy siatkarze pokonani
Polscy siatkarz bardzo udanie rozpoczęli turniej olimpijski w Paryżu. Podopieczni trenera Nikoli Grbicia wygrali 3:0 z Egiptem i 3:2 po thrillerze z Brazylią, odkręcając wynik ze stanu 1:2. Ostatnim meczem grupowym dla Polaków będzie hitowe starcie z Italią.
Paryż 2024: Zacięty początek meczu Polska – Włochy
Kapitalną wiadomością było to, że do składu na mecz z Włochami wrócił Tomasz Fornal, który fatalnie upadł w meczu z Egiptem. Oprócz niego Nikola Grbić postawił na Bartosza Kurka, Marcina Janusza, Wilfredo Leona, Norberta Hubera, Jakuba Kochanowskiego i Pawła Zatorskiego.
Pierwszy punkt w tym meczu zdobył Bartosz Kurek, który jest wobec siebie bardzo krytyczny i przyznał, że w meczu z Brazylią miał ze wszystkich kibiców najlepsze miejsca do oglądania, jak jego koledzy wygrywają z Canarinhos. W ważnym momencie, przy wyniku 4:3 Jakub Kochanowski popisał się asem serwisowym na Michieletto.
Niestety chwilę później dwa błędy Bartosza Kurka – jeden atak w aut, a drugi zablokowany przez Michieletto sprawiły, że to Włosi wyszli na prowadzenie 10:11. W kolejnej akcji pomylił się Tomasz Fornal, przez co Włosi odskoczyli na dwa oczka. W sumie Włosie zdobyli cztery „oczka” oczka z rzędu, od wyniku 10:8. Nikola Grbić poprosił o przerwę, ale po niej znów się pomyliliśmy i rywale zaczęli odjeżdżać. Już przy wyniku 11:13 selekcjoner przeprowadził podwójną zmianę i wprowadził Grzegorza Łomacza z Łukaszem Kaczmarkiem.
W ważnym momencie nasz wybitny specjalista od gry w bloku – Norbert Huber uruchomił się i zatrzymał Włochów. Warto też pochwalić dyspozycję w obronie Pawła Zatorskiego, który dwoił się i troił. Na drugim time-oucie przy wyniku 12:16 Nikola Grbić już wyszedł z siebie i w ekspresyjny sposób tłumaczył coś swoim zawodnikom. Włosi przejęli inicjatywę i nakręcili się w końcówce, co zakończyło się wynikiem 15:25.
W drugim secie historia się powtórzyła
Polscy siatkarze musieli się podnieść w drugim secie, jeśli chcieli myśleć o zwycięstwie w tym meczu. Niestety początek w wykonaniu biało-czerwonych był nie najlepszy, bo Włosi wyszli na prowadzenie 0:2. Na szczęście w kolejnej akcji Bartosz Kurek zahaczył o blok i zdobył punkt, a następnie Norbert Huber popisał się kolejnym asem, który dał nam remis.
Przy wyniku 3:3 Michieletto kiwnął za nasz blok i zdobył punkt, ale arbiter tego spotkania uznał, że to był błąd, zgodnie z nowymi przepisami. Nawet polski komentator stwierdził, że niedługo siatkówka zostanie „zabita”. W kolejnej akcji przyjmujący Italii znów się pomylił i prowadziliśmy 5:5. Jednak chwilę później nasi rywale doprowadzili do wyrównania.
Niestety od wyniku 7:7 Włosi znów zaczęli „odjeżdżać” naszym zawodnikom. Wygrali trzy akcje z rzędu i wyszli na prowadzenie 9:13. Od wyniku 12:18 byliśmy w stanie odrobić część strat, ale niestety ta partia zakończyła się wynikiem 18:25.
Polacy wzięli się w garść w trzecim secie
W trzecim secie tak naprawdę wszystko zależało od Kamila Semeniuka. Nasz przyjmujący, który zmienił Tomasza Fornala, był najskuteczniejszy ze wszystkich naszych zawodników, a także dobrze grał w przyjęciu. W tej partii Polacy zaczęli grać coraz lepiej. Wilfredo Leon w końcu zaczął kończyć swoje mocne ataki, a on i jego koledzy zaczęli w końcu wygrywać długie akcje i kontry. W końcówce i Polacy i włosi szli łeb w łeb (20:20).
Niestety Włosi odskoczyli na dwa breaki (21:23) i mieli świetną sytuację. My natomiast wyszliśmy z krytycznego położenia i doprowadziliśmy od wyrównania 23:23. W decydującym momencie Włosi popełnili błąd, ale wcześniej Kamil Semeniuk popisał się świetną obroną. Dzięki temu mieliśmy pierwszą piłkę setową. W grze na przewagi górą byli biało-czerwoni. A decydujący punkt zdobył asem serwisowym Bartosz Kurek (26:24).
Polacy odrodzili się po słabym początku tego spotkania. Triumf w trzecim secie dodał im animuszu i kontynuowali to, co grali wcześniej. Ponadto Włosi stracili na jakości gry, więc szansę się wyrównały, mimo prowadzenia 2:1 przez naszych rywali.
Niestety Włosi odzyskali inicjatywę, co sprawiło, że nasi rywale odskoczyli na cztery „oczka” (12:16). W końcu zagrywka Norberta Hubera zaczęła funkcjonować, jak należy i dzięki temu najpierw Bartosz Kurek zdobył punkt, a potem nasz środkowy wywalczył go bezpośrednio z pola serwisowego. Ostatecznie biało-czerwoni nie dali rady i przegrali ten set 20:25, a cały mecz 1:3.